poniedziałek, 2 października, 2023

Ojciec i Syn na rybach – Łowisko Zielona Wyspa

21-czerwca w niedzielę, pojechaliśmy na Łowisko – Zielona Wyspa w składzie ja, Tata, wujek Artur i jego sześcioletni syn Patryk. Na miejscu po dwugodzinnym montowaniu sprzętu wywieźliśmy nasze trzy zestawy i jeden Wujka – całkowita nówka, którą kupił podczas „napadu” na Trotkę, nasz zaprzyjaźniony Sklep Wędkarski.
Jako zanęty do wywózki użyliśmy kulek o nazwie Kukurazja poleconych przez właściciela łowiska, Piotra. Oprócz karpiówek zabraliśmy też nasze spiningi. Około godziny 15.30 na macie zameldował się 70 centymetrowy szczupak, złowiony na spinning przez Tatę. Tego dnia wyciągnęliśmy sporo drapieżników, ale nie upragnionego przeze mnie i „łowcę szczupaków” czyli Tatę, karpia. Określenie łowca szczupaków wybrałem ponieważ tata opracował najskuteczniejszą metodę zwijania blachy, a mianowicie na „przytrzymanie”, czyli w tym przypadku bardzo wolne zwijanie, pozwalające przynęcie opadnąć na samo dno, co w przypadku tak głębokiej wody jak ta ma duże znaczenie.
Patryk ciągle uważał, że drapieżniki są bardziej waleczne od karpi, jednak do momentu,  kiedy wieczorem przyszedł do nas Piotrek (właściciel łowiska). Właśnie wtedy zaczęła się ta upragniona „rola”. Po krótkim wyścigu z tatą udało się mi się jako pierwszemu dobiec do wędki, niestety po około minucie holu ryba spadła z haka… W okolicach godziny 22giej, podczas spiningowania usłyszałem głośne „pibi pibi pibiiiip”, natychmiast podbiegłem do „poda”. Po około dwudziestu minutach holu podebraliśmy pięknego 6,5 kilowego karpia. Ze względu na niski stan wody przy brzegu, Tata musiał wejść do wody w woderach i z podbierakiem. Ryba skusiła się na wcześniej wspomniane kulki Kukurazja (kulka hakowa 18mm + popek o tym samym smaku). Godzinę później poszliśmy spać i wstaliśmy dokładnie o czwartej nad ranem. Niedługo po wywiezieniu jednego zestawu, zorientowaliśmy się że coś jest nie tak z łódką, okazało się, że jest rozładowana.  Postanowiliśmy się tym nie przejmować i zostawić pozostałe zestawy w wodzie. Tymczasem poszliśmy na druga stronę wyspy porzucać spiningiem.
W międzyczasie Wujek Artur,  który jest totalnym nowicjuszem w karpiarstwie około 9.00 rozpoczął hol swojego życiowego karpia o wadze 11 kg. Tacie i mi tego dnia się nie pofarciło,
co śmieszne Patryk spał aż do 9.00 i gdyby nie ja przespał by branie wielkiego karpia swojego Taty.
O godzinie 12.00, kończyła się nasza doba, musieliśmy więc się niestety zwijać. Wyjazd ten nauczył nas jednego, że na takiej wodzie dobowe zasiadki to zdecydowanie za krótko. Jedno jest pewne, na pewno wrócimy na to łowisko!
 
Bartłomiej Dankiewicz
 
         

Powiązane artykuły

Ostatnie artykuły