ZDROWY ROZSĄDEK PONAD WSZYSTKO!

Sytuacja, którą opiszę miała miejsce niespełna dwa lata temu i na zawsze zmieniła moje podejście co do bezpieczeństwa nad wodą. W przypływie adrenaliny i emocji niejednokrotnie zapominamy o rzeczach najważniejszych, którymi powinniśmy kierować się bez względu na wszystko.
Urlop 2020 spędziłem na czeskim łowisku Koblov. Wakacje, piękna pogoda oraz cisza i spokój. Wszystko to dawało złudne wrażenie swoistego karpiowego raju, który niestety w mgnieniu oka mógł przerodzić się w tragedie.
Trzeciej doby, około godziny drugiej w nocy na jednym z moich zestawów nastąpiło potężne branie. Zanim zorientowałem się co tak na prawdę się dzieje i dobiegłem do kija, karp zdążył zaparkować w podwodnym kołku, których nie brakowało w obrębie mojego stanowiska. Bez chwili zawahania wskoczyłem do pontonu. W tej całej sytuacji nie było by nic dziwnego gdyby… no własnie…

Tej feralnej nocy doświadczyłem najgęstszej mgły z którą miałem do czynienia nad wodą. Widoczność była tragiczna i tak na prawdę nie widziałem nic. Po dłuższej chwili zorientowałem się, że nie założyłem kamizelki, która jest podstawą bezpieczeństwa wypływając na wodę. Będąc coraz bliżej ryby dotarło do mnie, że zostałem przeciągnięty kilka stanowisk dalej (zauważyłem markery sąsiadów, których sam nie używałem) i że straciłem całkowitą kontrolę nad wszystkim co robię. Mimo tego za wszelką cenę chciałem spróbować wygrać tą walkę i szczęśliwie wrócić do brzegu. Jako, że dysponowałem długim 13 funtowym kijem cały manewr podebrania ryby nie był prostą sprawą. Mając karpia na wyciągnięcie ręki zbyt mocno wychyliłem się poza burtę pontonu i o mało nie wpadłem do wody, tracąc przy tym czołówkę, która spadła mi z głowy i zatonęła. Cały roztrzęsiony z rybą w podbieraku zostałem bez światła w potwornej mgle nie mając żadnego punktu odniesienia w którym kierunku wracać. Po kilkunastu minutach krążenia po wodzie jakimś cudem natrafiłem na charakterystyczną wyspę, która była naprzeciwko mojego stanowiska. Do brzegu dobiłem trochę po trzeciej. Dopiero wtedy dotarło do mnie co tak na prawdę mogło się wydarzyć.
Tej nocy zrobiłem wszystko źle, łamiąc wszelkie zasady bezpieczeństwa. Od tego czasu, każdy mój ruch na wodzie jest kilkukrotnie przemyślany bo wiem, że żadna ryba nie jest warta ludzkiego życia, którego nie wróci nam już nikt, a które tak łatwo stracić.

Autor: Michał Worytko prowadzący blog Na Haku

Powiązane artykuły

Ostatnie artykuły

[lsp_slider slider=first_slider]