Karpiowa Postać – Jan Zawada

Poniżej możecie przeczytać kilka słów od Pana Jana , któremu bardzo serdecznie dziękujemy że, znalazł Pan chęci i czas żeby specjalnie dla Naszego Portalu oraz Naszych czytelników napisać troszkę swojej historii.

Pan Jan Zawada
” Wędkarstwem zaraziłem się wiele lat temu, dzięki starszemu koledze z sąsiedztwa. Pierwsza moja wędka to wysuszony kij leszczynowy okuty w druciane przelotki z dwoma wkrętami w miejscu kołowrotka, na które nawinięta była żyłka Spławik wystrugany własnoręcznie kory drzewa Topoli i haczyk jakimś cudem zdobyty, który niejednokrotnie służył mi
przez cały sezon. Najskuteczniejszą i najbardziej popularną przynętą w tamtych czasach był tradycyjny robak ukopany w drodze na ryby. Na początku lat 60- tych zdobycie jakiegokolwiek sprzętu, dla tak młodych ludzi jak my była nie możliwa. Rekompensowały nam to ryby, których w tym okresie było po dostatkiem. Każdy ciek i nawet najmniejszy zbiornik
wodny obfitował w dorodne liny, karasie, okonie i szczupaki. Co roku po wiosennych wylewach na naszej ulubionej rzece łowiliśmy niewielkie karpie, które przedostawały się tam z pobliskiej hodowli. W połowie lat 60 tych zalegalizowałem swoje hobby, to znaczy zdałem egzamin na kartę wędkarską, co umożliwiało mi łowienie ( legalnie ) na wodach
zarządzanych przez PZW. Tutaj karp od zawsze był rybą numer jeden. W okolicy było kilka takich stawów, gdzie lubiłem wędkować. Przesiadywałem tam godzinami wpatrując się w spławik z gęsiego pióra, po którego zachowaniu mogłem dokładnie rozpoznać jaki gatunek ryby, zainteresował się moją przynętą. Częściej jednak łowiłem na rzece, wzdłuż której
wędrowałem w poszukiwaniu stanowisk ryb. Na stacjonarne wędkowanie, chyba nie byłem jeszcze gotowy. W miarę dostępu do coraz lepszego sprzętu chwytałem się różnych metod wędkowania, od spławika, gruntu do spiningu a nawet muchy. Pod koniec 1970r. a w zasadzie na początku lat 80-tych zaczęły do mnie napływać informacje o rewolucyjnej metodzie,
którą przypisuje się dwóm angielskim wędkarzom. Zimą 1978r. Lenny Middleton i Kevin Maddocks wpadli na genialny pomysł łowienia na włos.

Na początku tą metodą łowiło niewielu wtajemniczonych wędkarzy, którzy niezbyt chętnie dzielili się swoją wiedzą. Jako że karpie zawsze były dla mnie rybą najbardziej pożądana, zacząłem intensywnie poszukiwać wszelkich informacji o tej metodzie. Jednak dopiero w połowie lat 80 tych mój znajomy przekazał mi praktyczną wiedzę na ten temat – I tak się
to zaczęło. Skuteczność metody włosowej w połączeniu z twardą kulką proteinową była imponująca.

Wyobraźcie sobie, że w ponad 100h. zbiorniku przez pewien okres czasu, tym sposobem łowiłem wyłącznie sam. Po kilku zasiadkach na jednej miejscówce brania stawały się tak regularne, że z dokładnie wiedziałem kiedy muszę być na rybach. Było to tak zobowiązujące że nie wyobrażałem sobie, że coś ważniejszego może stanąć mi na drodze. Wówczas chyba wzięło mnie na dobre. Przez te kilkadziesiąt lat pogłębiałem swoją wiedzę łowiąc na wielu renomowanych łowiskach, brałem udział w największych imprezach w kraju i zagranica.

Zaczynałem od leszczynowego, kija obecnie łowię na sprzęt z najwyższej półki jako konsultant Nash Team Polska. Świat pędzi do przodu, ryby jak by coraz ”mądrzejsze” a sprzęt bardziej doskonały, jedno tylko się nie zmienia wciąż ciągnie mnie nad wodę jak wilka do lasu.”

Jeszcze raz podziękowania dla Pana Jana. Podziękowania również dla firmy Nash Tackle & Nash Tackle Polska.
 

Powiązane artykuły

Ostatnie artykuły

[lsp_slider slider=first_slider]